Wczoraj wieczorem wsiedliśmy w nocny autobus z miejscami leżącym i obudzilismy się w Hampi, dodam tylko że spóźnił się tylko 1 godz. W sumie zdziwiło nas to trochę, bo pociągi do tej pory były bardzo punktualne. No ale może z autobusami jest inaczej. Czekając na autobus poznajemy polska rodzinę (dzieci w wieku 10 i 12 lat), którapprzyjechała na kilka miesięcy do Palolem - są od września do maja - dzieci normalnie chodzą do szkoły.
W Hampi ekspresowo znajdujemy przyzwoity nocleg. Wynajmujemy tuk tuka na cały dzień i ruszamy z kierowcą o pseudonimie Black Cobra zwiedzać ruiny hinduskich świątyń. Pierwszy widok niesamowity, jakby ktoś porozrzucal mnóstwo olbrzymich skał i głazów, a miedzy nimi świątynie. Robimy objazd po całej okolicy, długi męczący dzień, 35 stopni i prawie zero cieniu. Ale nie marudzimy i zgodnie z założeniem zwiedzamy.
Po powrocie do miasteczka obiad, a potem wizyta w świątyni Wirupakszy gdzie słoń "blogoslawi" nas trąbą, a małpki biegają po całym dziedzińcu. Nieprzyzwoite małpki robią różne rzeczy - chyba naiglądaly się malowidel z Kamasutry, znajdujących się na terenie świątyni!
Teraz już po kolacji ogarniamy się troszkę przed jutrzejszym dniem. Przed nami cały dzień zwiedzania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz