Praktycznie cały dzisiejszy dzień spędzamy w podróży. O 9:30 dojechaliśmy pociągiem do Mysore i udaliśmy się na dworzec autobusowy, aby kupić bilety na dalszą podróż. Autobus mamy o 13:45, więc w międzyczasie postanawiamy troszkę zwiedzić miasto. Jedziemy więc do Mysore Palace - jest to ogromny, bogato zdobiony pałac z XVIII w. Wziedzamy, oglądamy oczywiście na bosaka. Na koniec grupka Hindusów robi sobie z nami po kolei zdjęcia (już się przyzwyczailiśmy - kiażdy chce mieć zdjęcie z białym człowiekiem).
Zjadamy obiad w restauracji przy dobrze wyglądającym hotelu i pierwszy raz oboje mówimy, że nam nie smakowało!
Wsiadamy w autobus i jedziemy, jedziemy... i tak 5 godz. górską, krętą drogą. A kierowca jak to w Indiach pędzi, wyprzedza na drugiego, na trzeciego !!!
Podziwiamy widoki za oknem, małpy, słonie, sarny, pawie oraz ogromne plantacje herbaty...
Naszym celem jest Ooty - miejscowość położona 3200 m m.p.m. Główną atrakcją będzie przejazd wąskotorową kolejką górską, jedną z najstarszych funkcjonujących linii koleji parowej w Azji Południowej. Mam także zamiar zobaczyć jak produkują herbatę.
Po przyjeździe doznaliśmy konkretnego szoku - tutaj jest zimno, bardzo zimno. No przecież jesteśmy wysoko w górach - to takie oczywiste! Nie wiem tylko dlaczego podczas wielkiego planowania przed wyjazdem nie pomyślałam o tym. Piotrek ma chociaż polar i dżinsy, ja z Polski wyleciałam w spódnicy i całe szczęście w bluzie. Na Goa po kilku dniach ciągłego upału wyrzucilismy nasze trampki. Tak więc wieczorem było może z 8 stopni, pada deszcz, a my w samych japonkach! Szybko znaleźliśmy nocleg, nie chcieliśmy dłużej marznać. Jednak okazuje się że w pokoju zimno, a ciepła woda jest tylko rano... Dostajemy dodatkowe koce. Gospodarz jest bardzo miły, zabawia nas rozmowa, daje kilka wskazówek - mam wrażenie że w głowie ma cały rozkład jazdy autobusów i pociągów w całej okolicy.
Pierwszy raz jemy europejskie jedzenie - zamawiamy pizze na telefon. ;)
Dzień 2:
Z rana wybieramy się na zwiedzanie fabryki herbaty. Dojazd rikszą w dwie strony 800 rupii, idziemy więc na dworzec i jedziemy za 5 inr od osoby. Wejściówki po 10 inr! Wracamy autostopem za free! Da się?!
Dziś zaliczylismy także przejazd kolejką. 27 km do Connor, znów podziwiamy widoki, głównie plantacje herbaty. W wagonie poznajemy młode małżeństwo, które także jest w swojej podróży poślubnej. Proponują nam, że zabiorą nas spowroten do Ooty swoim autem. Mają swojego kierowcę i w ten sposób zwiedzają Indie! Jedziemy jakimś tam suzuki, na siedzeniach jeszcze nie ściągnięta folia. ;) (zdarzało nam się widzieć, że w sklepach używają kalkulatorów, które są nie opakowane z plastikowego opakowania).
Po drodze proponują nam wspólne zwiedzanie ogrodu botanicznego - w sumie nie ma tam nic ciekawego, begonie, pelargonie, nasze smierduchy, róże i dużo innych kwiatów, które my znamy, jednak w Indiach w tak ciepłym klimacie nie rosną. Piotrek kiedyś wyczytał, że Hindusi marzą by mieć swój ogródek z kwiatami, świadczy to zapewne o wyższym statusie społecznym. Ważne jednak, że spędzamy czas w miłym towarzystwie...
Pierwsza para, która okazuje sobie czułość, trzymają się za ręce, dotykają... Mówią, że nie są aranżowanym małżeństwem, a poprostu poznali się na studiach i zakochali się w sobie. :) Rozmawiamy o ich weselu, które trwało 8 dni - mieli ponad 1000 gości, jego kosztowało to 35 000 inr, natomiast jej stronę dużo, dużo więcej (samo sari kosztowało ok. 30 000 inr)...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz